Hakujesz edukację. W liceum chodziłaś do szkoły demokratycznej, później przeszłaś na edukację domową. Otrzymywałaś świadectwa z czerwonym paskiem, ale zdecydowałaś, że nie podejdziesz do matury. Taki projekt na rozwój i edukację nie jest w Polsce popularny. Przywykliśmy do stałego modelu: szkoła – matura – studia – praca. Jak narodził się u Ciebie właśnie taki, pozasystemowy pomysł na własną ścieżkę edukacyjną?
W pewnym sensie “zrobiła mi to” szkoła demokratyczna. Nie zrozumcie mnie jednak źle – wysłanie dziecka do szkoły demokratycznej niekoniecznie oznacza, że podejmie ono równie kontrowersyjną decyzję. Na pewno jednak otworzy mu się głowa – i to jest efekt, obawiam się, nieunikniony ;). Dzięki pobytowi w ówczesnej „Trampolinie” zaczęłam dostrzegać, że nie ma jednej ścieżki. Co więcej, moje poczynania nie były realizowaniem dokładnie rozpisanego planu. To było reagowanie na rzeczywistość. I tego chyba najbardziej brakowało mi w szkole – elastyczności, ciągłej ewaluacji, podążania za tym, co ma najwięcej sensu, a nie za tym, co ktoś kiedyś wpisał do podstawy programowej danej klasy.
Sama mówisz o sobie „robię dużo różnych dziwnych rzeczy” – jesteś członkinią Zarządu Fundacji „MamyGłos”, pracujesz jako freelancer, blogujesz, występujesz na konferencjach, udzielasz się społecznie. Czym jeszcze zajmujesz się na co dzień i w jaki sposób przygotowałaś się do tych aktywności, jeżeli nie dzięki szkole i studiom?
Dziś prowadzę własną działalność i łączę wiele projektów. Od ponad roku głównym zajęciem jest dla mnie jednak praca dla design studia Tonik. Choć zaczynałam tam jako osiemnastoletnia office managerka, dziś zarządzam międzynarodowymi projektami, rekrutuję, zajmuję się procesami wewnętrznymi, wzmacniam mój team jako liderka i wspieram firmę w rozwoju. Równolegle prowadzę kanał na YouTubie, zdarza mi się kodować strony internetowe, pisać teksty do ogólnopolskich magazynów i tłumaczyć z angielskiego. Sporo czasu poświęciłam wspomnianej Fundacji oraz wolontariatowi. Chyba nie lubię się nudzić :). Obecnie startuję również z projektem Agencji Ogień, która łączy młodych ludzi z firmami, służy alternatywnym doradztwem zawodowym, dostarcza firmom kandydatów i uczy je pracować z pokoleniem Z i millenialsami. To projekt powstały z pasji, we współpracy ze wspaniałą Jvlią Święch, która również ma za sobą alternatywne edukacyjne doświadczenia. Chcemy pokazać młodym ludziom, że się da oraz że praca & wolontariat to świetne sposoby na rozwój – i tym sposobem docieram do drugiej części tego pytania. Od kilku lat uczę się przez praktykę, on the job, na bieżąco. Jeśli brakuje mi jakiejś umiejętności – internet, kursy i mentorzy są zawsze w zasięgu ręki.
Szkoła demokratyczna to szkoła bez ocen i dzwonków, w której nauka odbywa się metodą projektową. Idea takiej szkoły zakłada edukacyjną wolność i równość. Co Ci się najbardziej podobało w tego typu szkole i dlaczego uznałaś jednak, że taka forma edukacji nie jest dla Ciebie?
To szkoła, która ogromnie dużo mi dała – przede wszystkim znacznie wyższy poziom samoświadomości. To tam zaczęłam eksplorować to, co mnie ciekawi, podjęłam pierwsze prace i wolontariaty, zawsze znajdując oparcie we wspaniałych mentorach (tu szczególne podziękowania należą się Patrykowi). To także miejsce, które nauczyło mnie… pokory. To tu odkryłam, że wiek nie ma znaczenia i że powinnam o wiele bardziej szanować mądrość siedmiolatków, których musiałam (tak, na początku było to trudne) wysłuchiwać na zebraniach. Dlaczego więc zrezygnowałam? To była kombinacja dwóch czynników – finansów (niestety, szkoły demokratyczne docierają dziś głównie do osób uprzywilejowanych – marzę, że kiedyś się to zmieni i będą finansowane) oraz… braku czasu. Praca, wolontariaty, programy wyjazdowe zjadały mi go coraz więcej i stwierdziłam, że w tej chwili to im chcę się oddać. Po prostu :).
Po doświadczeniu szkoły demokratycznej zdecydowałaś się na edukację domową. Jak długo uczyłaś się w tym trybie?
Spędziłam tak ostatnie dwa lata liceum.
Jakie możliwości dała Ci edukacja domowa?
Dała mi czas. A wolny czas, cóż, dał mi tysiąc możliwości. Szkoła tymczasem zjada go mnóstwo. Nigdy nie należałam do grupy osób, które po szkole musiałyby uczyć się godzinami, ale pomimo tego przebywanie na (niestety, często kontrproduktywnych) lekcjach, przygotowywanie się do testów pochłaniało większość mojego czasu. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak wyglądałaby moja ówczesna codzienność, gdybym np. potrzebowała korepetycji z większości przedmiotów… Na pewno nie miałabym na koncie tylu różnych doświadczeń w wieku 20 lat.
Dla kogo Twoim zdaniem jest edukacja domowa? Czy sprawdza się w przypadku licealistów, którzy mają wiele przedmiotów do opanowania, by zdać egzaminy na koniec roku? Czy trudno jest poradzić sobie bez szkoły z tak obszernym materiałem?
Edukacja domowa jest dla mnie narzędziem dość uniwersalnym, które można dopasować do większości ludzi. Może w końcu przyjmować wiele różnych form. Zdecydowanie sprawdza się w przypadku osób chcących realizować się pozaszkolnie, ale także w przypadku tych, które chcą dostać się na bardzo oblegane studia. Pozwala w końcu na priorytetyzację, na którą w wirze codziennych zajęć szkolnych zwykle nie ma miejsca. Wielu moich znajomych decydowało się na ukończenia liceum w tym trybie, by móc dostać się na medycynę.
Edukacji domowej zarzuca się brak socjalizacji i odizolowanie od grupy rówieśników. Jakie są Twoje doświadczenia? Czy socjalizacja w szkole jest rzeczywiście tak cenna, że należy o nią zabiegać?
Socjalizacja jest bardzo istotna na każdym etapie życia. Zadziwia mnie jednak ten zarzut zwłaszcza w kontekście późniejszych etapów edukacyjnych – znajomości czysto szkolne często nie są wcale „wysokiej jakości”, opierają się na „co było zadane” oraz „dasz odpisać matmę”. Nigdy nie miałam większej liczby znajomych, niż w okresie, w którym do szkoły nie chodziłam. W końcu miałam czas i inwestowałam go w wartościowe relacje oraz zauważyłam, że łączą mnie inne punkty wspólne z ludźmi, zaczęłam poznawać ludzi w innych kontekstach – na bazie wspólnych zainteresowań, celów, doświadczeń. Wiek przestał mieć też większe znaczenie, dzięki czemu grono moich kontaktów bardzo się zróżnicowało. Dużo mi to dało. Sztuczny podział na klasy odcina w końcu tak wiele możliwości uczenia się od ludzi o różnym poziomie doświadczenia życiowego.
Na swoim blogu piszesz: „Jestem nieuleczalnym molem książkowym, a głód wiedzy nie pozwala mi na stanie w miejscu”. W jaki sposób zdobywasz wiedzę? Jaki jest Twój sposób na samorozwój?
Ciekawość mi wystarcza:). Chociaż tę też musiałam odbudować. Szkoła systemowa dość skutecznie pozbawiła mnie jej na kilka lat. Odkryłam ją na nowo po kilku miesiącach (a może roku?) pobytu w szkole demokratycznej. Żyjemy w epoce dostępności -informacje, wiedza są wszędzie. Czerpię je z książek, YouTube’a, kursów online (także uniwersyteckich), ale przede wszystkim od ludzi, mentorów, którzy popychają mnie we właściwym kierunku.
Wątpisz w instytucje edukacyjne. Skąd pojawiło się Twoje zniechęcenie? Czy wiąże się ono ze szkołą, czy z całym polskim systemem edukacji, a może nie tylko z polskim?
Edukacja formalna nie nadąża za rzeczywistością, tonie w formalnościach, nie pozwala na indywidualizację i udaje, że internet nie istnieje. Nie rozwija tak przecież istotnych umiejętności miękkich, nie pokazuje, jak odnaleźć się w życiu po szkole, skupia się na wiedzy encyklopedycznej, która potęguje w uczniach poczucie bezsensu i demotywuje. Ma swoją wartość i tej jej nie odmawiam (gdyby nie ona, nie bylibyśmy na takim etapie rozwoju ludzkości), ale zdecydowanie bliżej jest mi do fińskiej/demokratycznej wizji edukacyjnej niż tej, dominującej w Polsce czy większości świata.
Kiedy pojawiły się pierwsze myśli dotyczące tego, że szkoła nie jest dla Ciebie?
Ja nadal nie jestem pewna, czy szkoła nie jest dla mnie :). Kiedyś ja i moje idealne średnie odnajdywałyśmy się w niej całkiem dobrze. Pod koniec gimnazjum, w szkole demokratycznej, zaczęłam jednak zauważać, że być może mogę ciekawiej/efektywniej wykorzystać mój czas. Nie chcę demonizować szkoły, po prostu na ten moment może mi ona zaoferować mniej niż inne ścieżki, które obecnie eksploruję.
Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w systemie oświaty, która najbardziej Ci przeszkadza, co by to było?
Oddałabym go w ręce edukatorów. To nie rząd powinien decydować o podstawie programowej i re(de?)formach. Decentralizacja zarządzania edukacją była jedną z istotniejszych zmian, które wdrożono w Finlandii. Poza tym sektor edukacyjny powinien być lepiej finansowany, bo to, jakie wynagrodzenia otrzymują osoby kształtujące przyszłość naszego społeczeństwa (bo jak inaczej możemy określić nauczycieli?), blokuje postęp w tej dziedzinie. Czekamy na zmianę, ale nie spełniamy podstawowych potrzeb osób, które na tę zmianę mogłyby wpływać bezpośrednio. Masa osób z tego powodu nie decyduje się też na wyzwania pracy w sektorze edukacyjnym. I czy możemy się im dziwić?
Osobą znaną, która osiągnęła sukces i nigdy nie chodziła do szkoły (a także nigdy nie zdawała państwowych egzaminów) jest André Stern. Jego wykłady i prelekcje dotyczące edukacji pozasystemowej cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Jak myślisz, dlaczego w Polsce osoby, które ze względu na swoje przekonania nie zdają matury lub nie idą na studia i wybierają nieszablonową ścieżkę kształcenia spotykają się raczej z krytyczną oceną?
Bo to inne, dziwne, budzi lęk. Czasami mam też wrażenie, że ludzie odbierają takie poczynania jako osobisty atak na wartość ich formalnej edukacji. Myślę, że polskie społeczeństwo (ale i większość świata) potrzebuje jeszcze nieco czasu na oswojenie się z alternatywnymi ścieżkami. A jeśli chodzi o rodziców, myślę, że to kwestia tego, co sami słyszeli w dzieciństwie – że bez studiów im się nie uda, że będą nikim, nic nie osiągną. To naturalne, że chcą dobrze dla swoich dzieci. Trzeba więc konsekwentnie pokazywać, że „dobrze” dla każdego dziecka może znaczyć coś zupełnie innego i że nie przeszkadza to w tzw. „dobrym życiu”.
Na pewno spotkałaś się z argumentami dotyczącymi tego, że zawody takie jak np. lekarz, prawnik, architekt wymagają specjalistycznej wiedzy i wykształcenia. Co odpowiadasz w takiej sytuacji? Czy droga edukacji pozasystemowej jest Twoim zdaniem dla każdego?
Że tutaj przydadzą się studia :). Tak jak mówiłam, nie chodzi mi o demonizowanie edukacji formalnej. Ją po prostu trzeba zacząć zmieniać i uwspółcześniać. Ponadto system zawsze można hakować – priorytetyzować wartościowe zajęcia, nawiązywać mentorskie relacje z fantastycznymi mentorami, którzy często kryją się w murach tychże instytucji. I równolegle działać na rzecz zmiany schematów.
Jakie aspekty edukacji są dla Ciebie najważniejsze – czego chciałabyś się nauczyć, jakie zdobyć umiejętności?
Chciałabym cały czas lepiej poznawać siebie oraz rozwijać umiejętności miękkie, w tym odnajdywanie się w nowej sytuacji i samą umiejętność nieustannego uczenia się. To podstawa, która pozwala później poradzić sobie z każdym wyzwaniem.
A, no i może języki – nie wiem, czy byłabym tu, gdzie dziś jestem, gdyby nie to, że angielski jest dla mnie już praktycznie równie naturalny jak język polski.
Funkcjonujemy w społeczeństwie, w którym w dużej mierze rekrutacja na konkretne stanowiska odbywa się przez przesłanie CV. Jedna strona informacji o Tobie decyduje, czy zostaniesz zaproszona na rozmowę o pracę, czy nie. W tej sytuacji informacja dotycząca wykształcenia i umiejętności potwierdzonych certyfikatami może mieć znaczenie, choć oczywiście nie odzwierciedla umiejętności i predyspozycji kandydata. Jak sobie z tym radzisz? Czy spotkałaś się z trudnościami w tej kwestii? Czy rynek pracy jest przygotowany na zmiany w edukacji?
Na szczęście świat jest coraz bardziej świadomy tego, że CV niewiele mówi o człowieku, a studia nie są gwarantem wartościowego pracownika. Moim sposobem na wybicie się w morzu kandydatów było zawsze niestandardowe podejście – CV niewyglądające jak CV, nietypowy opis, skupianie się na wartości, jaką mogę wnieść do danej firmy/projektu. Znalazłam się też po drugiej stronie tego procesu i sama znacznie bardziej zwracam uwagę na motywację kandydata, jego konkretne umiejętności niż odnotowaną na dole dokumentu nazwę uniwersytetu.
Obecnie coraz częściej mówi się o „odszkolnieniu” w edukacji domowej, czyli o zarzuceniu mechanizmów przyjętych w szkole i stawianiu na efektywne uczenie zgodne z predyspozycjami naszego mózgu (co obecnie w szkołach często jest pomijane). Czy doświadczyłaś tego, ucząc się w edukacji domowej, czy raczej lata spędzone w szkole wpłynęły na Twój sposób uczenia się według przyjętych w szkole kryteriów?
Przez proces unschoolingu przeszłam już w szkole demokratycznej. To był niecały rok codziennego zachłystywania się tym, że nie muszę. Myślę, że bardzo dobrze mi zrobił i że bez niego ciekawość świata nie wróciłaby do mnie tak szybko. To pozwoliło mi później na dostosowanie całego procesu nauki do moich potrzeb, możliwości, poziomu energii w danym momencie. Nie zmienia to jednak faktu, że w systemowej szkole spędziłam więcej czasu niż w edukacji alternatywnej i mózg czasem uciekał w utarte ścieżki. Po dziś dzień najtrudniejszym wyzwaniem jest dla mnie poleganie na samoocenie, a nie dążenie do otrzymania pochwały w formie szóstki lub zwykłego „goodjob”. W okresach egzaminacyjnych zawsze wracała też do mnie irracjonalna potrzeba posiadania „dobrych” ocen, która potęgowała stres.
Jaki jest Twój przepis na szczęśliwe życie i spełnienie zawodowe?
Poznanie własnej definicji szczęśliwego życia i zawodowego spełnienia. Realizowanie cudzej wizji może najwyżej doprowadzić nas do miejsca, w którym odkryjemy, że ze wszystkimi cenionymi przez społeczeństwo sukcesami… wcale nie jesteśmy szczęśliwi.
Dla mnie to wszystko jest zresztą raczej procesem, nie ustalam na siłę konkretnej destynacji. Dobrze robi mi dobre, codzienne życie po swojemu – po prostu.
Z Weroniką Zimną rozmawiała Aneta Sarnowska-Frank.
Zdjęcia w kolejności od pierwszego wykonali: Karolina Jackowska, Magda Boruc dla Świetlic Pasji i Maciej Kruger dla Digital Youth Forum.
Weronika Zimna – profesjonalnie wątpi w instytucje edukacyjne. Przyjaźni się z edukacją demokratyczną i domową. Uczy szukania alternatyw, własnej ścieżki i wykorzystywania wszystkich możliwości. Współzałożycielka Agencji Ogień wspierającej start zawodowy młodych ludzi. Współprowadzi Fundację MamyGłos, pierwszą w Polsce fundację założoną przez nastolatki dla nastolatek w celu ich wzmacniania. Tworzy programy edukacyjne (np. Girls in IT), pisze dla wielu magazynów & pracuje jako Head of People & Project Management w Toniku, design studiu. Za jej działalność społeczną została wyróżniona miejscem w gronie 25 under 25 magazynu Forbes. Żyje po swojemu i opowiada o tym w internecie jako @zimnotutaj. Być może pija nieco za dużo zielonej herbaty.