
Maja Bodek jest absolwentką edukacji domowej. Poza szkolną ławką spędziła rok i żałuje, że tylko tyle. Aktualnie studiuje na jednej z warszawskich uczelni, gdzie udziela się badawczo. Opisuje siebie jako działaczkę społeczną, naukowczynię i mentorkę.
Monika Chorąży: Jak rozpoczęła się twoja przygoda z edukacją domowa?
Maja Bodek: Chodziłam do technikum, kształciłam się w zawodzie technika inżynierii sanitarnej. Już w czasie 1 klasy zaczęłam myśleć, że to nie jest to, z czym chciałabym związać swoją przyszłość. Chciałam rozwijać się w kierunku marketingu, managementu. Był to też czas pandemii koronawirusa, podczas którego zaczęłam działać społecznie. W czasie lockdownu strasznie mi się nudziło. Uczyłam się sama z siebie, ale równocześnie zależało mi na dobrych ocenach. Zaczęło się więc od projektu na podwyższoną ocenę z chemii, była to Akademia EkoAsów – program Fundacji Dorzecza Kocierzanki i Koszarawy. Spodobało mi się to na tyle, że postanowiłam zaangażować się w kolejne projekty. Przygotowywałam się do nich nawet w czasie długich dojazdów do szkoły.
Po raz pierwszy poruszyłam temat przejścia na edukację domową z mamą w 2 klasie technikum. Niestety, nie zgodziła się. Udało mi się jednak ją oswoić z tym pomysłem pod koniec 3 klasy, po zdaniu kwalifikacji zawodowych. Klasę maturalną spędziłam już w Szkołach Benedykta – tym samym poświęciłam tyle czasu co na liceum, ale mam tytuł zawodowy i dobrze zdaną maturę.
MC: Co spowodowało, że Twoja początkowo niechętna mama przekonała się do pomysłu edukacji domowej?
MB: Kwestie finansowe. Mieszkałam daleko od mojego technikum, prawie 30 kilometrów. Co więcej, pochodzę z powiatu, który jest jednym z najbardziej wykluczonych w Polsce pod względem komunikacyjnym. Spędzałam w busie godzinę w jedną stronę, zazwyczaj nawet więcej przez opóźnienia. A koszt biletu miesięcznego był wysoki. W skali całego roku szkolnego bardziej opłacalne były moje wyjazdy do Warszawy, do Sulejówka, na zdawanie egzaminów niż codzienne dojazdy do technikum.
Mama miała również zastrzeżenia co do utrzymania mojego poziomu nauki bez chodzenia do szkoły i nadzoru nauczycieli. Pokazałam jej wtedy moje zeszyty z notatkami z czasu lockdownu – ja naprawdę lubiłam się uczyć i nie ściągałam na lekcjach online jak część osób z mojej klasy.
MC: W rozmowach o edukacji domowej często przytaczane jest stwierdzenie, że osoby z niej korzystające nie mają kontaktów z rówieśnikami? Czy kwestie socjalizacyjne również znalazły się wśród obaw twojej mamy?
MB: Tak, mama bała się czy nie stanę się aspołeczna. Dałam jednak argument, że mieszkamy na szczycie góry, a na najbliższy przystanek autobusowy jest 2 kilometry przez las, więc bardziej prawdopodobne jest, że w czasie spaceru spotkam sarnę niż człowieka. Z ludźmi z technikum też nie miałam bardzo bliskich relacji, nie czułam, że mają na mnie dobry wpływ. Byłam jedyną dziewczyną w klasie, więc większość moich znajomych i tak pochodziła spoza szkoły. To właśnie dzięki edukacji domowej mogłam się integrować — przez działalność społeczną mam znajomych w wielu polskich miastach. Wcześniej mogłam się z nimi spotykać wyłącznie na konferencjach lub online przy projektach, które wspólnie realizowaliśmy. Jeżdżąc do Warszawy miałam więc argument, że przenocuję u kogoś ze znajomych. W końcu Warszawa jest bliżej Torunia czy Poznania niż mojego domu. Dzięki edukacji domowej zyskałam również nowych przyjaciół, których poznałam przy organizacji studniówki w Szkołach Benedykta.
MC: Jakie inne plusy edukacji domowej zauważyłaś?
MB: Edukacja domowa pomogła mi przy maturze. Przede wszystkim nikt mnie nią nie straszył, a mając kontakt z niektórymi ludźmi z technikum czułam jak oni się tego egzaminu po prostu bali. Martwiłam się za moich znajomych, bo nauczyciele ich cisnęli, mówili im nieprzyjemne rzeczy. Dla mnie matury były super. Wyjechałam do Sulejówka i nocowałam u zakonnic. Wstawałam rano, przeglądałam na spokojnie po raz ostatni notatki i szłam z przyjaciółmi do szkoły. Po maturach standardowo dzwoniłam do rodziny, jednak po wyjściu z sali nie byłam zaskakiwana przez nauczycieli z pytaniami “jak ci poszło?”.
Oprócz czasu na działania społeczne miałam też wreszcie czas dla siebie. Przed edukacją domową moja głowa ciągle była czymś zajęta. W momencie, w którym zostałam sama w domu, musiałam się nauczyć wytrzymać sama ze sobą. Początkowo było to dla mnie bardzo abstrakcyjne, bardzo szybko uciekałam do telefonu.
MC: A wyzwania?
MB: Żałuję, że spędziłam w edukacji domowej tylko rok, ponieważ pierwszy miesiąc, dwa poświęciłam na przyzwyczajenie się do tego jak wygląda cały system i egzaminy. Każda edukacja domowa jest inna, trzeba samemu wypracować sobie najlepsze metody. Musiałam nauczyć się jak nie popadać w skrajności – jak nie uczyć się wszystkiego na raz, a potem nie robić absolutnie nic. Pokusa prokrastynacji była duża, jednak z upływem czasu nauczyłam się lepszej organizacji i zachowania równowagi.
MC: Jesteś na pierwszym roku studiów. Czy edukacja domowa jakoś wpłynęła na wybór dalszej formy edukacji i obecnie podejmowanych inicjatyw?
MB: Idąc na studia chciałam dalej mieć czas na działalność społeczną. Stąd też wybór studiów zaocznych, które pozwalają mi na równoczesną pracę i rozwój. Aktywnie działam w organizacji studenckiej wspierającej młodzież w wejściu na międzynarodowy rynek. Naszym celem jest sprawienie by młodzi ludzie, którzy zakładają własne biznesy mieli od początku szansę na zagraniczne kontakty i wiedzieli jak rozwijać biznes poza Polską. Działam również naukowo, a w przyszłości planuję robić doktorat — już teraz zbieram do niego punkty prowadząc m.in. badania odnośnie finansowania uczelni wyższych i jego wpływu na jakość nauki.
Dzięki temu, że na edukacji domowej miałam przestrzeń by się rozwijać, by działać społecznie już teraz posiadam kompetencje, nad którymi moi rówieśnicy jeszcze pracują. Z tego względu dobrze odnajduję się jako mentorka dla młodych osób, które chcą zacząć swoje działania aktywistyczne. Bardzo się cieszę, gdy za pomocą instagrama zgłaszają się do mnie osoby z ambicjami i pomysłami na projekty. Przy początku moich działań społecznych brakowało mi kogoś takiego, kto pomógłby w ocenie referencji czy wypełnieniu formularza.
MC: W jaki sposób podsumowałbyś edukację domową?
MB: W edukacji domowej świetne jest to, że jak masz plan na siebie, to możesz go realizować nie tracąc na nauce. A jeżeli czujesz, że nie masz tego planu, to i tak masz przestrzeń do znalezienia tego, co chcesz robić w życiu.