Anna Weber (Mama Lama): „To właśnie dzięki moim dzieciom odkryłam, czym jest radość muzykowania”

Anna Weber (Mama Lama): „To właśnie dzięki moim dzieciom odkryłam, czym jest radość muzykowania”

Razem z Olą Woźniak prowadzi Pani kanał Mamy Lamy, czyli w skrócie miejsce na YouTubie, w którym rozmawiacie o macierzyństwie, wychowywaniu dzieci i relacjach rodzinnych. Jest Pani także wraz z mężem założycielką edukacyjnego programu dla dzieci Pomelody. Projekt ten wspiera rodziny w edukacji muzycznej dzieci. Skąd pomysł na taki obszar działalności?

Oba projekty wypłynęły zupełnie naturalnie z biegu mojego życia. Mama Lama po prostu dlatego, że jestem mamą, a Pomelody, ponieważ równocześnie jestem mamą-kompozytorką.

Edukacja muzyczna kojarzy się ze szkołą muzyczną i grą na instrumentach. Na czym polega wspieranie muzycznego potencjału dziecka i czy każdy rodzic może zająć się edukacją muzyczną swojego dziecka?

I to właśnie wielka szkoda, że myślimy, że edukację muzyczną zaczyna się w wieku sześciu czy siedmiu lat wraz z decyzją o pójściu do szkoły, bo to okrutnie późno. Okres sensytywny na rozwój muzyczny dotyczy dzieci najmłodszych. To właśnie ten czas, który najczęściej dzieci spędzają jeszcze w domu, jest z muzycznego punktu widzenia najistotniejszy, więc w istocie to właśnie na rodzicu ciąży odpowiedzialność za rozwinięcie tego potencjału, z którym rodzi się każde dziecko, a nie na szkole muzycznej. Ostatecznie jednak, ponieważ jako społeczeństwo uważamy, że to kwestia, którą powinni zająć się fachowcy, nie zapewniamy dzieciom odpowiedniego środowiska do muzycznego rozwoju i kończy się zupełną polaryzacją: część dzieci popchnięta jest w tradycyjny system edukacji muzycznej (co z moich obserwacji chyba najczęściej kończy się zniechęceniem, a nawet traumą), a pozostałą część muzyka w ogóle nie dotyka.

Działania Pomelody kierowane są do młodszych dzieci, poniżej szóstego roku życia. Jaką rolę odgrywa muzyka w ich rozwoju? Co możemy zaliczyć do muzyki? Czy także dźwięki, szumy i odgłosy?

Okres sensytywny na muzykę jest najwcześniejszym okresem sensytywnym nie bez powodu. Dopiero około pierwszego roku dziecko maksymalnie wyczula się na rozwój językowy i wtedy mówi się o początku okresu sensytywnego na język, ale język jest przecież niczym innym, jak różnorodnymi dźwiękami, rytmami, melodiami, pauzami. Dlatego właśnie dziecko potrzebuje tego potencjału muzycznego i właśnie dokładnie dlatego każde dziecko się z nim rodzi, żeby móc choćby przyswoić język (a nawet kilka!). Bardzo często mówi się o wspaniałym wpływie muzyki na: rozwój pamięci, zdolności poznawcze, logiczne myślenie, kreatywność, umiejętność rozwiązywania problemów, lepsze wyniki w nauce z przedmiotów ścisłych, języków, a nawet wzroście IQ. Dla mnie osobiście muzyka jest fundamentem dla poznawania wielu innych dziedzin, a przede wszystkim po prostu świata. Muzyka nas otacza, czy tego chcemy, czy nie, warto więc rozumieć ten język i umieć się nim posługiwać, aby nie być „obcokrajowcem” we własnej kulturze.

Na temat edukacji muzycznej krąży wiele mitów. Rodzicom często wydaje się, że wspieranie muzyczne dzieci ogranicza się do tego, czy dziecko (lub sam rodzic) ma talent muzyczny. Czy rzeczywiście talent muzyczny jest wyznacznikiem?

Talent to tylko mały procent. Nawet w szkole muzycznej, do której teoretycznie trafiają już same szczególnie uzdolnione dzieci, powtarzano mi wielokrotnie, że „talent to najwyżej 10% sukcesu, a reszta to praca”. Tak samo jest przecież z językiem. Niektórzy zostali obdarowani szczególnymi uzdolnieniami językowymi, oprócz ojczystego chłoną jeszcze wiele języków obcych niemal bez wysiłku, ale czy to oznacza, że nauka języków jest zarezerwowana tylko dla tych wybitnie utalentowanych?

Jest Pani mamą trojga chłopców, którzy nie są jeszcze w wieku szkolnym. W jaki sposób doświadczenie macierzyństwa wpłynęło na Pani postrzeganie muzyki, ale też na sam program Pomelody?

Dla programu Pomelody moje macierzyństwo było właściwie kluczowe. To dzięki moim macierzyńskim „okularom” zaczęłam patrzeć na muzykę przez pryzmat wpływu na dzieci. To dla nich komponowałam i komponuję dalej utwory. To na nich testuję moc muzyki i wykorzystuję ją w wychowaniu ich. Jednak co do wpływu na moje postrzeganie muzyki w ogóle, to temat na całą książkę. Jednym zdaniem: po kilkunastu latach formalnej edukacji muzycznej, to właśnie dzięki moim dzieciom odkryłam, czym jest radość muzykowania.

W jaki sposób rodzic może wspierać rozwój muzyczny swojego dziecka, jeżeli sam nie ma predyspozycji – nie umie śpiewać, ani grać na instrumencie, nie ma wykształcenia pedagogicznego? Czy może Pani polecić jakieś konkretne wskazówki, ćwiczenia?

Wielka mądrość tkwi w tekście piosenki: „Śpiewać każdy może…”. Jako rodzice jesteśmy przede wszystkim autorytetem dla naszych dzieci. Naśladują nas we wszystkim – szczególnie na początku. Nasze nastawienie do muzykowania będzie ich nastawieniem. Jeśli rodzic fałszuje i wcale nie tańczy wybitnie, ale cieszy się tym i po prostu to robi – swobodnie, naturalnie, z radością – to tak właśnie będą pojmowały muzykowanie dzieci. A jeśli jeszcze to wydarzy się w okresie sensytywnym, to nie musimy martwić się, że źle się nauczą, bo zapewniając im jednocześnie bogate środowisko muzyczne, stwarzamy atmosferę do wchłonięcia muzyki taką, jaką jest.

Kwestia muzykalności często sprowadzana jest do tego, że dziecko powinno stać się specjalistą lub wirtuozem w tej dziedzinie. I tak też niekiedy się zdarza. Co natomiast z dziećmi, które nie mają predyspozycji lub aspiracji do tego, by w przyszłości zajmować się muzyką zawodowo? Na jakie obszary ich życia wpłynie edukacja muzyczna? Jakie kompetencje u dziecka zbuduje?

Zdecydowanie za duży nacisk kładziemy we współczesnej edukacji muzycznej na wirtuozostwo, a zbyt mały na improwizację. Ale nawet uczone w tak „koślawy” (w mojej opinii) sposób dzieci grające na instrumentach będą miały niezwykłą okazję ćwiczenia się w aktywności, która wykorzystuje obie półkule mózgu naraz. To niezwykła aktywność dla mózgu! Nie ma także gry bez systematyczności i dobrej organizacji, a to zawsze przydatna umiejętność. A coś, co mnie osobiście rozczula najbardziej, to możliwość wzięcia instrumentu po stresującym dniu i zafundowanie sobie terapii, zapanowania nad własnymi emocjami. I to narzędzie mamy w ręku, kiedy potrafimy na czymś grać i czerpać z tego radość.

Coraz częściej słyszy się, że kobiety w ciąży przykładają słuchawki z muzyką klasyczną do brzucha, chcąc w ten sposób stymulować rozwój swojego dziecka. Czy rzeczywiście jest to uzasadnione? Od kiedy można kształtować gust muzyczny dziecka i stymulować jego rozwój dzięki muzyce?

Znacznie ważniejsza z punktu widzenia rozwoju muzycznego dziecka w łonie będzie śpiewająca mama niż słuchawki z muzyką. W takim przypadku mamy pewność, że dziecko będzie słyszeć jej śpiew. Natomiast co do kształtowania gustu, to oczywiście warto puszczać maleństwu wartościową, dobrą muzykę od pierwszych dni, ale to nie znaczy, że każdy rodzic musi „katować się” Mozartem.

W jaki sposób muzyka może wpływać na kształtowanie więzi rodzinnych?

Każdy, kto choć raz wziął udział w grupowym muzykowaniu – czy to w chórze, czy w zespole, czy podczas swobodnego rodzinnego kolędowania – wie, jak niesamowitym jest to przeżyciem. Muzykowanie to w pewien sposób otwieranie się na drugiego człowieka, dostrajanie się do niego. Nie ma szans, żeby to pozostało bez wpływu na budowanie więzi między muzykującymi.

Czy samo słuchanie muzyki wystarczy do tego, by rozwijać predyspozycje muzyczne dziecka? Czy raczej rodzice powinni także zachęcać dzieci do śpiewu i gry na instrumencie?

To ja przewrotnie odbiję piłeczkę i zapytam, czy samo słuchanie języka wystarczy do tego, by dziecko rozwinęło swój potencjał do posługiwania się nim. Dla każdego, kto uczył się języka. jest oczywistym, że kluczowe jest używanie go. Jak najbardziej więc śpiew i używanie instrumentu jest istotą procesu rozwoju muzycznego, ale wcale nie mam tu na myśli skrzypiec czy fortepianu, bo najważniejszym, pierwszym i podstawowym instrumentem jest nasze ciało.

Jakie narzędzia do wspierania rozwoju muzycznego dziecka oferuje Pomelody i w jaki sposób można z nich skorzystać?

Pomelody to tak naprawdę zespół różnych narzędzi: aplikacja z ćwiczeniami w formie wideo z ogromną ilością wartościowej muzyki, albumy papierowe i cyfrowe dostępne w sklepie Pomelody, zajęcia prowadzone w różnych miastach, kanał na YouTube z filmikami, w których inspiruję do różnych artystycznych domowych aktywności, kurs online mojego autorstwa, po którym właściwie zostaje się ekspertem od domowego muzykowania z rodziną. Wszystko to jest łatwo dostępne w sieci.

Co można znaleźć w samej aplikacji Pomelody? W jaki sposób wspiera ona rozwój dziecka? Jakie kompetencje rozwija?

Przede wszystkim dobrą muzykę, która jest silnikiem napędowym wszystkich działań. Istota aplikacji to rozwijanie kompetencji, jednak nie dziecka, ale rodzica. To codzienna dawka pomysłów, jak tę wartościową muzykę, którą wtapia się w rodzinny krajobraz, wykorzystać w aktywnym muzykowaniu. W aplikacji znajdują się także słuchowiska, animacje i krótkie wykłady dla rodziców.

Niedawno ukazał się nowy projekt Pomelody – artbook „Instrumenty muzyczne opowiadają bajki”. Czym jest ta publikacja?

To zbiór słuchowisk ilustrowanych zarówno dźwiękowo, jaki graficznie. Poznawanie świata instrumentów jest w swej istocie fascynujące!!! Szkoda jednak, że często sprowadza się do rozpoznania ich na zdjęciu i przyporządkowania im odpowiedniej nazwy czy jakiejś koszmarnej kilkusekundowej próbki. A tak naprawdę chodzi tu o poznawanie świata dźwięków, barw, faktur, niuansów i odcieni. Postanowiłam wyprodukować coś, o czym zawsze marzyłam, czyli płytę wraz z książką, z których można dowiedzieć się, jak dany instrument wygląda, nazywa się oraz przyswoić kilka podstawowych informacji o nim, a przede wszystkim zanurzyć się w tym, jak brzmi, ALE to wszystko w nieoczywistej formie. Album zawiera 10 bajek audio, które zilustrowaliśmy dźwiękowo przez instrumenty orkiestrowe i wydaliśmy w formie art booka z kolażami do każdego ze słuchowisk. Ścieżka dźwiękowa do każdej bajki prezentuje możliwości jednego instrumentu (skrzypce, harfa, obój, klarnet, flet/flet piccolo, akordeon, puzon, waltornia, perkusja). Poprzez słuchowisko dziecko naturalnie poznaje barwę, skalę i charakterystykę danego instrumentu, a nazwa, zdjęcie i podstawowe informacje na jego temat wkomponowane są w artystyczny kolaż.

Pani mąż, tak jak i Pani, zajmuje się muzyką zawodowo. Jaką rolę odgrywa muzyka w Państwa rodzinie?

Rola muzyki w naszym domu zmienia się wraz z upływem czasu. Kiedyś jej wykonywanie (w przypadku mojego męża – muzyka orkiestrowego) oraz komponowanie (w moim przypadku) było przede wszystkim naszym zawodem. Teraz jest kolejnym językiem, jakim posługuje się nasza rodzina oraz narzędziem do zabawy, budowania więzi, uspokajania, stymulowania, środkiem ekspresji… A możliwe, że z biegiem lat odkryjemy także inne jej funkcje.

Jakich rad udzieliłaby Pani rodzicom, którzy chcą rozwijać swoje dzieci przez muzykę, ale objawiają się, że się do tego nie dają, bo przysłowiowy słoń nadepnął im na ucho?

Kiedy taki rodzic pyta mnie o to twarzą w twarz, najczęściej sama odpowiadam pytaniem: a czy jest polonistą, że nie boi się uczyć dzieci polskiego? Na pewno przecież jego język w jakimś stopniu kuleje, a może ma nawet wadę wymowy?! Czy nie ma oporów przed uczeniem dzieci chodzenia? Czy na pewno wie, jak robić to w sposób prawidłowy tak, by dziecko nie nabawiło się wady postawy? W przypadku mówienia i chodzenia to brzmi nieco absurdalnie, ale proszę mi wierzyć, że gdy ktoś zadaje mi takie pytanie, jest dla mnie podobnym absurdem. Bo jak w przypadku chodzenia wystarczy po prostu chodzić w otoczeniu dziecka, tak w przypadku muzyki wystarczy po prostu muzykować – tak jak kto potrafi: tańczyć, śpiewać, klaskać, grać na tamburynie czy puszce z kaszą. To jest właśnie tak proste!

Z Anną Weber rozmawiała Aneta Sarnowska-Frank

Wpłać Darowiznę

Jeżeli nasze działania są dla Ciebie wartościowe, wesprzyj nas i miej wpływ na edukację domową w Polsce!

FreshMail.pl